wtorek, 26 kwietnia 2016

Polskie i dobre | Bielenda

Dzisiaj przychodzę do Was z krótką recenzją kilku produktów polskiej marki Bielenda. Mam nadzieję, że każda/y z Was miał/a do czynienia już z tą marką, a jeśli nie, to koniecznie musicie ją poznać.

Ja już niejednokrotnie kupowałam czy też miałam przyjemność przetestować niektóre produkty i żadne z nich mnie nie zawiódł, a jeśli już, to tylko z mojej winy i popełnienia małego błędu, ale o tym będzie na samym końcu.

Produkty które chcę Wam przedstawić to: Drogocenny olejek arganowy 3w1, Golden Oils Ultra ujędrniające mleczko do ciałaArgan Cleansing Face Oil Uszlachetniony olejek arganowy do oczyszczania i mycia twarzy oraz Hydrożelowa maseczka do twarzy ultra nawilżające.






1. Drogocenny olejek arganowy 3w1


Olejek 3w1, czyli możemy używać go na 3 sposoby - ciało, twarz, włosy.
Opcja pierwsza u mnie się sprawdza jak najbardziej, od dawna używam olejków do pielęgnacji mojego ciała. Pozostają na naszej skórze na długo, a co za tym idzie świetnie nawilżają.

Opcja numer dwa - widząc produkt o nazwie 3w1 niestety nigdy nie użyłabym go do twarzy. Twarz to dla mnie święta część mojego ciała i używam do niej indywidualnie dobranych kosmetyków. Posiadaczki pięknej cery pewnie byłby zadowolone, ale ja niestety nie mogę ryzykować - po prostu boję się, że ten produkt mógłby mnie zapchać. Niestety nie wypowiem się na temat jego działania na twarz.

Ostatnia z opcji, czyli numer trzy. Bardzo lubię stosować olejki w celu zabezpieczenia moich końcówek, jednak tylko te z sylikonami sprawdzają się jak najlepiej. Moje włosy są bardzo oporne i mało który olejek się w nie wchłania. Z olejkiem z Bielendy niestety tak jest, niewiele trzeba by narobić sobie strączków na włosach. Jednak aplikując naprawdę mikroskopijną ilość olejek ten całkiem nieźle się u mnie sprawdza. Aplikuję go zawsze na wilgotne włosy. Końcówki po jego użyciu są wygładzone i błyszczące.

Jak pachnie olejek arganowy chyba wiecie? Zapach jest nieziemski!

Aplikacja także bardzo przyjemna - standardowy atomizer ułatwia rozprowadzenia olejku na większej partii ciała. Myśląc o włosach najlepiej zaaplikować najpierw produkt na dłoń.

Jako olejek do pielęgnacji ciała oceniam go na mocną 10.

Na koniec spójrzcie na skład, jest całkiem niezły:





2. Golden Oils Ultra ujędrniające mleczko do ciała


Gdy widzę olejki w produkcie to od razu mam ochotę go wypróbować. Mają one bardzo dobry wpływ na moje ciało, skóra jest gładka, jędrna i nawilżona. Balsam, który Wam prezentuję zawiera w sowim składzie aż 3 olejki: babassu, passiflora i pistacjowy. Jest on świetną alternatywą dla wyżej przedstawionego olejku, ponieważ szybko się wchłania i nie pozostawia na naszej skórze lepkiej warstwy - idealne rozwiązanie gdy mamy mało czasu.

Dla mnie to balsam, ale jak sama nazwa mówi jest to mleczko, czyli ma dość rzadką konsystencję. Osobiście bardziej lubię treściwe masła, ponieważ moja skóra jest bardzo sucha i lubię jak jakiś film na niej zostaje. Jednak temu produktowi to wybaczam, ponieważ świetnie nawilża i równie pięknie pachnie jak jego poprzednik.

Mocne 10!




3. Argan Cleansing Face Oil Uszlachetniony olejek arganowy do oczyszczania i mycia twarzy


Zdecydowanie jest to perełka tego posta! Produkt, który używam nie pierwszy raz i nigdy mnie nie zawodzi. Jeśli chcecie spróbować demakijażu olejami, ale boicie się, ze mogą Was zapchać, to musicie wypróbować ten olejek!



Olejek ten jest przeznaczony głownie do skóry trądzikowej, problematycznej. Nie dość, że świetnie oczyszcza i zmywa makijaż, to również kontroluje wydzielanie sebum. Wystarczy jedna pompka by umyć całą twarz, dzięki temu produkt jest bardzo wydajny.

A dlaczego jest świetny do skóry skłonnej do zapychania? 


Po kontakcie z wodą zamienia się w biały płyn dzięki czemu nie pozostawia lepkiej warstwy na naszej skórze.

Ja go kocham, a Wam polecam przetestować. :)

1000/10!




4. Hydrożelowa maseczka do twarzy ultra nawilżające


Maseczka, która jest zagadką dzisiejszego posta. Po pierwszym użyciu miałam ochotę wyrzucić ją do kosza, ale od początku..

Moja skóra jest bardzo kapryśna. Słowo mieszana - baardzo wyraźnie ją charakteryzuje, ponieważ zdarza mi się świecić w strefie T, ale jeszcze częściej moja skóra jest sucha, a czasem wręcz odwodniona. Wtedy zazwyczaj ratuję się super nawilżającymi produktami. Kiedy przyszedł taki "bad day" sięgnęłam po tę maseczkę. Na początku byłam bardzo zadowolona - fajna formuła, lekko chłodząca, miło się nakładało.

Po upływie zalecanego czasu przeczytałam z tyłu opakowania co tam producent obiecuje i co poleca, a poniżej zauważyłam zdanie: Po 10 minutach nadmiar wmasować... okej! Do dziś nie wiem dlaczego to zrobiłam, szczególnie, ze wyżej napisałam, że moja skóra dość problematyczna. Wiecie jakie jest zakończenie. Niesamowicie mnie zapchało.

Rada dla wszystkich, którzy posiadają skórę podobną do mojej: W takich przypadkach nie słuchajcie producenta, tylko zaufacie sobie. Dając drugą szansę tej maseczce oczywiście po upływie 10 minut od nałożenia od razu ją zmyłam. Efekt? Gładka, nawilżona skóra, zero nieprzyjaciół.

Słuchajcie swojej skóry! ;P

No powiedzmy: 8/10. 



A Wy lubicie produkty Bielenda? Co jeszcze polecacie? :)


Kiss,
Yourpassion

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz